sobota, 3 listopada 2018

Wieś Start!

Dzień mojego wyjazdu nadszedł nieubłaganie szybko , cały czas się zastanawiałem czy dobrze zrobiłem zgadzając się na miesięczny pobyt u obcych ludzi w głuszy. Miałem problem ze spakowaniem się, bo nie wiedziałem co mi się może przydać. Bałem się, że mogę być odcięty od świata przez brak zasięgu internetu, więc nabrałem kilka książek, chciałem spakować też śpiwór ale mama nie wyśmiała, twierdząc, że cywilizacja już tam dotarła. Zastanawiałem się jak tam dojadę, ale z opresji uratował mnie tata, który zaoferował, że mnie zawiezie i ewentualnie chwilę poczeka gdybym od razu chciał uciekać. Paradoks polegał na tym, że zawsze miałem bardziej elegancki niż wyluzowany styl, co się tyczy tego, że miałem mało ubrań nadających się na wieś. Raczej eleganckiej koszuli i spodni do uprawiania pola, czy jak to się tam nazywa nie założę.
 
Niestety nadszedł moment wyjazdu, czas na dotarcie to ok 1,5 h. Wycałowałem mamę a ona mnie, patrząc na moją minę nawet zaczęła mnie przepraszać, że mnie w to wplątała ale było już za późno .
Zgodziłem się, więc musiałem stawić temu czoła. Miałem cichą nadzieję, że może jednak będzie fajnie, dowiedziałem się, że ludzie do których jadę mają trójkę dzieci co 5 lat różnicy 25, 20  i  15 ale nic więcej nie udało mi się dowiedzieć.
Kiedy podjechała tata wszedł do mieszkania żeby pomóc mi z walizkami, wymienił się z mamą krótkim buziakiem w policzek i chwilę porozmawiali o niczym w zasadzie, ale podobało mi się to, że po tak krótkim czasie od rozstania, potrafią się nie pozabijać.
Po spakowaniu rzeczy ruszyliśmy w drogę, wnętrzności podchodziły mi do gardła i kilka razy miałem ochotę poprosić ojca żeby zawrócił a on widząc moje zachowanie powiedział tylko.
-Kiedy powiedziałeś A musisz też powiedzieć B, nie bądź mięczakiem synu. - wiedział co robi, bo wjechał na moje wygórowane ego ..
Droga minęła nam szybko, rozmawialiśmy całą drogę, tata próbował rozładować moje zdenerwowanie i kilka razy mu się udało, kiedy doprowadził mnie do śmiechu.
Stwierdził nawet, że może na tej wsi, odnajdę swój zaginiony model faceta, który zostanie jego zięciem, bo ja niestety miałem tak wygórowane oczekiwania, że trudno mi było kogokolwiek znaleźć.

Tak jak zapowiadał tata po 15h jeździe dotarliśmy do niewielkiej ale bardzo malowniczej miejscowości. Jej centralnym punktem okazał się być oczywiście kościół a obok niego Ochotnicza Straż Pożarna. Po drodze minęliśmy też mały sklep spożywczy i nawet Delikatesy Centrum się znalazły. Z jednej strony był wielki las a z drugiej bardzo duże jezioro, które oblewało miejscowość. W ciągu 5 minut udało nam się przejechać przez to "Wielkie Miasto" i aż w końcu nawigacja powiedziała -"Punkt docelowy znajduje się po lewej stronie. Ale tam była tylko polna droga i drewniany znak w kształcie strzałki z wyrzeźbionym napisem Gospodarstwo Agroturystyczne.  Widząc to serce podskoczyło mi do gardła.  Tata widząc moje przerażenie zatrzymała się na chwilę:
-Gotowy na przygodę życia synu?
- Zabiję cię- syknąłem a on się zaśmiał po czym skręcił w polną drogę.

Dotarliśmy do wielkiej posesji otoczonej drewnianym bardzo ładnym ogrodzeniem. Na środku stał wielki i długi parterowy dom a naokoło były długie budynki gospodarcze, wszystko wyglądało bardzo estetycznie, posesja zadbana, trawnik wystrzyżony, naokoło domu położona kostka. Ale pomiędzy domem a budynkami gospodarczymi dostrzegłem coś co mnie urzekło i sprawiło, że chyba tu zostanę, a mianowicie szeroki pas zieleni i konie.... Moje nigdy nie spełnione marzenie z dzieciństwa, nauczyć się jeździć konno. I tak zyskałem plan na nadchodzący miesiąc, nauczyć się jeździć Konno.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, a jednak spodobało mu się na tej wsi, a wystarczyło zobaczyć konie więc może i ideał faceta się znajdzie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń