wtorek, 13 listopada 2018

Pierwsze koty za płoty

  Rano obudziłem się pełen energii, spojrzałem na zegarek, który pokazywał 8:00 jak dla mnie to była jeszcze wczesna pora. Dosyć szybko wziąłem kąpiel, ogarnąłem się aby wyglądać jak młody bóg i już prawie chciałem wychodzić, kiedy zorientowałem się, że znowu się wystroiłem w elegancką koszulę. Przebrałem się i wyszedłem na zewnątrz, przeszedłem do głównego holu i w wejściu przywitała mnie Emila.
-- O dzień dobry słoneczko- uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie. - Chyba dobrze ci się spało bo tak późno wstałeś ..
- Spało mi się dobrze, ale dopiero jest 8:30.- odpowiedziałem zdziwiony informacją, że późno wstałem.
- Tak Skarbeńku  8 godzina to na wsi późna godzina, tutaj wstaje się o 6 tak standardowo - odpowiedziała rozbawiona.
- Ok to przepraszam, nie wiedziałem.
- Ale nie przepraszaj tylko chodź na śniadanie bo my już zaczęliśmy - i pociągnęła mnie do środka.
 Wszyscy już siedzieli przy stole i żywo coś rozmawiali. Przywitałem się, życzyłem wszystkim smacznego i zająłem miejsce między Elą a Alexem. I Nagle poczułem się bardzo skrępowany, wiedząc, że Alex obecnie nie pała do mnie sympatią, głupio mi było siedzieć tak blisko niego.
- Jak się spało - Zapytał Robert.
 - A dziękuję bardzo dobrze, wczorajszy dzień był dla mnie pełen nowych rzeczy, więc padłem zmęczony i wstałem myśląc, że 8 to wczesna godzina.
Wszyscy odpowiedzieli głośnym śmiechem a co zdziwiło mnie najbardziej, kiedy to mówiłem nawet Alex na mnie spojrzał i roześmiał sie, na mój niezamierzony żart.
- Przyzwyczaisz się, że tutaj można kłaść się bardzo późno ale wstać zawsze trzeba wcześnie, bo zwierzęta same się nie nakarmią. - powiedziała Emilia.
 - No więc jakie plany na dziś- zapytałem.
- Pytanie czy chcesz pomagać, czy może poleniuchować i odpocząć- zapytał Adi.
- On tu jest gościem, więc nie będziemy go zawalać pracą. - zareagowała Emilia.
- Ależ ja chcę pomagać, nie będę bezczynnie siedział, nie umiem co prawda zbyt wiele, ale myślę ze mnie nauczycie. Ja będę mógł wspólnie z wami dzielić wasze obowiązki to będę się swobodnie czuł.
- No skoro tak, to dobrze, a więc uwaga Wszyscy, nie ma taryfy ulgowej dla Piotra - zaśmiała się Emilia.
- To jest Pit, - wtrącił się Adi.
- Ej a ty skąd wiesz ? - zapytała Ela.
- A bo wczoraj przez przypadek chwilę słyszałem waszą rozmowę.
- Gumowe ucho zawsze słucho, jesteś okropny- powiedziała Ela.
- No dobrze, więc Pit ponawia pytanie, jakie mamy plany na dziś ?- wtrąciłem się w dyskusję .
- Jest ładna pogoda więc pojedziemy na łąki zebrać siano dla koni. Trawa już ładnie wyschła, więc trzeba ją zebrać, żeby nas deszcz nie zaskoczył.  A że siano nie jest snopowane to może nam to zając sporo czasu, myślę że na 3 przyczepach powinniśmy się zmieścić. A jak się obrobimy, to mam propozycje aby zrobić grilla na cześć naszego nowego pomocnika. Czy wszystko jest dla wszystkich jasne? - Zapytał Robert.
- Tak jest! - odpowiedzieliśmy prawie chórem.
- No to do pracy rodacy.
Podobała mi się perspektywa robienia przy suchym pachnącym sianku. a że jeszcze nigdy tego nie robiłem, tym bardziej nie mogłem się doczekać. Zbiórkę mieliśmy przed domem o godzinie 10, wiec ubrałem się w najgorsze ubranie jakie tylko miałem i pojawiłem się punkt 10.
-Piotrek, czy to jest twoje najgorsze ubranie ?- zapytał Robert.
- Ermm tak-  odpowiedziałem i spojrzałem na siebie.
- Adi, weź Piotrka i daj mu coś nadającego się w pole bo to ubranie sobie zniszczy.
Koło mnie pojawił się Adi, pociągnął mnie za rękę i nim się obejrzałem, znalazłem się w budynku gospodarczym koło stajni. Było tam wiele róznych maszyn rolniczych i pomieszczenie, jak się okazało z odzieżą roboczą.
- Tutaj jest odzież robocza już wyprana a tutaj rzucasz tą zużytą- wskazał mi miejsce Adi.
Zanim się zorientowałem, byłem już obrany w koszulkę i długie spodnie ze śliskiego materiału z długą nogawką, zanim zdążyłem zapytać, Adi zdążył wytłumaczyć. że siano kłuje, więc długie spodnie obowiązkowo.
Na podwórku czekał już ciągnik a do niego podczepione 2 przyczepy. Razem z Elą i Emilką Robertem i Alexem weszliśmy na przyczepę a za kierownicą ciągnika zasiadł Adi. Zgodnie z sugestią Eli usiadłem razem z resztą na przyczepie i ruszyliśmy, droga w polę wiodła przez nierówne, wyboiste drogi więc bardzo szybko zrozumiałem, dlaczego wszyscy na przyczepie siedzą a nie stoją.
   Praca przy sianie , zdecydowanie była czymś nowym w moim życiu, cudowna słoneczna pogoda, wielkie pole, cudowny zapach siana, cisza. To wszystko sprawiało, że chciałoby się położyć w tym sianie i patrzeć w niebo, chłonąć ten spokój i cudowny zapach. Nasza praca polegała na tym, że trzeba było spychać siano na kupki, następnie załadować na przyczepę i zgrabić to co zostało. Emilka i Ela zajęły się grabieniem, Robert siedział na przyczepie i układał a raczej ubijał siano a Ja Adi i Alex spychaliśmy siano na kupki i ładowaliśmy na przyczepę. Na początku wszystko wyjaśnił mi Adi i mi torchę pomagał ale później patrząc jak chłopaki to robią załapałem i robiłem sam. Skromnie przyznam że nawet mi to wychodziło, więc byłem z siebie zadowolony. Natomiast byłem trochę skrępowany, początkowo myślałem , że to stres ale zrozumiałem, że krępowała mnie bliska współpraca z Alexem. Po pierwsze wiedziałem, że chłopak nie jest jeszcze do mnie przekonany a dwa, że Alex był po prostu cholera przystojny, miał w swoim wyglądzie coś takiego, że mi się podobał. Na pierwszy, rzut oka nie był ładny, miał bladą cerę pociągła twarz , jasne włosy i delikatne piegi, przypominała mi trochę aktora, który grał Draco Malfoya w Harrym Potterze.
Co jakiś czas kiedy kupka była już duża, ale trzeba było jeszcze ją przepchnąć dalej widłami pomagaliśmy sobie, raz ja, raz Alex a raz Adi. Skutkowało to tym, że nie jedne raz dotykaliśmy się ramionami.  Najbardziej rozgadany z nas był Adi , który gadał coś prawie przez cały czas, ja włączałem się w rozmowę co jakiś czas, najmniej odzywał się Alex, który odzywał się tylko kiedy zachodziła taka konieczność. Do mnie jedyne co mówił to start- kiedy zaczynalismy pchać i stop- kiedy kiedy trzeba było przestać. Sam też nic nie zagadywałem, bo widziałem, że on też krępuję się moją obecnością.
   Dzień zbliżał się już ku końcowi a my zmęczeni już pracą formowaliśmy już ostatnią kupę do załadunku. Z jednej strony poszedł Adi bo był mniejszy kawałem a z drugie razem z Alexem, wbiliśmy widły w siano i na komedę start, zaczęliśmy pchać, w połowie drogi czuliśmy poważny opór, pod sam koniec niefortunnie złożyło się tak, ze Alex przestał już pchać a moje widły wbiły się w ziemię wiec ja z całym impetem wpadłem w kupę siana. Przez pierwszą chwilę zdezorientowany, nie wiedziałem co się dzieję, po chwili odwróciłem się na plecy i zacząłem się śmieć, kiedy zobaczyłem Adriana i Alexa, którzy zwijali się ze śmichu, doszło do mnie, że musiało to komicznie wyglądać.
Po chwili, kiedy się trochę uspokoiliśmy, zdarzyło się coś co mnie zaskoczyło. Podszedł do Mnie Alex, podał mi rękę i pomógł wstać. Pociągnął mnie tak mocno ze z siana wpadłem teraz na niego, moja klatka piersiowa oparła się na jego klatce, dzięku czemu znów nie upadłem.
- Pit ty się zdecyduj albo lecisz na siano albo na mojego brata, bo tak skaczesz z kwiatka na kwiatek. - całą sytuację, oczywiście musiał skomentować Adi, po czy znów zaczęliśmy się w trójkę śmiać.
Kiedy koniec końców udało nam się załadować siano na przyczepy , trzeba było  wracać. Razem z nami w pole przyjechały na przyczepie 3 rowery, dzięki czemu Emilia i Ela i jak się okazało Adi zdecydowali się wracać rowerami, na przyczepę już nie dało się wejść bo sterta siana była zbyt wysoko, został tam tylko Robert. Do ciągnika wsiadł Alex a ja w pierwszym momencie, pomyślałem, że muszę wracać na pieszo. Dopiero po chwili z kabiny ciągnika wychylił się Alex.
- Piotrek chodź, pojedziesz ze mną- zwołała mnie. Podszedłem do kabiny było tam mało miejsca, tym bardziej, że po środku było jedynie siedzenie kierowcy.
- Wchodź, usiądź sobie na błotniku i trzymaj się ramy kabiny albo  siedzenia jak wolisz- poinstruował mnie Alex.
Byłem tak zaskoczony tą całą sytuacją, że nawet nic nie odpowiedział, tylko zrobiłem tak jak mi kazał. Do domu dojechaliśmy w zupełnej ciszy, nawet gdybyśmy chcieli porozmawiać, to warkot ciągnika nie za bardzo na to pozwalał. 
- Dotrarliśmy, następnym razem ty prowadzisz- Alex wskazał ma nie palcem wychodząc z kabiny.
-No to najpierw musisz mnie nauczyć - odszczeknąłem się.
- Nie ma sprawy
- Trzymam za słowo- rzuciłem. Nie było to może bardzo wciągająca rozmowa ale przede wszystkim była to nasz pierwsza wymiana zdań. Może Alex zaczął się do mnie przekonywać , pomyślałem ale za chwilę zaczepiła mnie Ela.
- No i jak się jechało na ciągniku? -zapytała
- W porządku, zaliczyłem mój pierwszy raz- zażartowałem.
- A jak Alex, mówił coś?
Opowiedziałem jej na szybko całą sytuację
- To Adi miał jechać z Alexem ciągnikiem wiesz, a ty z nami rowerem- uśmiechnęła się pod nosem Ela, ale chciała żebyście zostali chwilę sami, żeby Alex zobaczył, że jesteś w porządku...
- Ależ z ciebie intrygantka!!
- Polecam się.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, może Alex to musi się przekonać do Piotra ten dzień i spędzony czas wiele dobrego na pewno zdziałał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń